Układ symbiotyczny żółwi promienistych (Astrochelys radiata) z… kim?
Wyjątkowej urodzie żółwia promienistego trudno zaprzeczyć, ale wciąż niewielu ludzi miało okazję przekonać się o tym, że godna uwagi jest nie tylko jego uroda, ale i zachowanie.
Niektóre plemiona z Madagaskaru wierzą, że żółwie promieniste są wcieleniami ich zmarłych przodków. Wciąż zastanawiam się, czy tak nie jest faktycznie, bo w niewoli gady te nawiązują z opiekunem zupełnie niezwykły kontakt – taki, że odnosi się wrażenie, jak by w ich baśniowo ubarwionym pancerzu tkwiło coś więcej, niż tylko prymitywny gad. Możliwe, że uda się ten fenomen zdroworozsądkowo zinterpretować, może się jednak również okazać, że ostateczne wnioski będą nie mniej frapujące, niż wierzenia Malgaszów.
Zachowanie się gadów wciąż wydaje się stanowić mało zgłębiany aspekt życia tych zwierząt. Dotyczy to zwłaszcza żółwi, które – jako medialnie wyjątkowo mało atrakcyjne i spośród gadów najmniej pasjonujące – chyba wyjątkowo słabo przywabiają specjalistów od zachowania się zwierząt. Druga sprawa to fakt, że z uwagi na zazwyczaj skryty tryb życia tych stworzeń obserwacje na wolności są utrudnione, a u zwierząt trzymanych w niewoli zachowania wyuczone mogą w znaczącym stopniu wpłynąć na zmiany zachowań naturalnych lub też zostać przez samą niewolę stłumione.
Ale nawet w takich okolicznościach obserwowanie zachowań gadów, choćby tylko w zwykłym pokojowym terrarium, nieraz może wnieść do wiedzy o tych stworzeniach coś nowego. Zachęcić do tego mogą obserwacje zwierząt żyjących w niewoli, jakie prowadził jeden z pionierów i klasyków etologii, Konrad Lorenz, który opisał słynne już zjawisko zwane imprinting (wpojenie, wdrukowanie), jak i wiele innych fascynujących obserwacji zachowań zwierząt. Zresztą właśnie między innymi o pewnej postaci imprintingu będzie mowa na przykładzie zachowań żółwi promienistych.
Aby opisać pewną szczególną postawę, jaką przyjmują, krótko scharakteryzuję taki sam wzorzec zachowania się, który znany jest przede wszystkim z obserwacji żółwi słoniowych z Galapagos. Nawiązały one więź symbiotyczną z dwoma gatunkami darwinek (rodz. Geospiza).
Najpierw ptak ląduje przed żółwiem i wykonuje pewien szczególny pokaz (initiation display – „pokaz inicjujący”), w którego skład mogą wchodzić podskoki, machanie skrzydłami i (prawdopodobnie charakterystyczny) zaśpiew lub też prościej: sygnał dźwiękowy. Żółw odpowiada na pokaz przyjęciem bardzo specyficznej postawy: wyciąga głowę daleko do przodu i wysoko unosi pancerz na wyprostowanych kończynach. Dla zięby jest to sygnał, że może rozpocząć swój zabieg pielęgnacyjny. Ptak wskakuje na przednią krawędź plastronu, głowę lub przednią kończynę żółwia i wydłubuje dziobem z części miękkich i z głowy (również ze skóry wokół oczu i nozdrzy) pasożyty skórne, resztki pokarmu żółwia oraz martwy, złuszczający się naskórek. W tym czasie żółw trwa nieruchomo i trudno oprzeć się wrażeniu, że na jego pozornie pozbawionym mimiki obliczu maluje się wyraz skupienia, a co i raz mrużone oczy nieuchronnie kojarzą się z odczuwaną w czasie zabiegu błogością.
Dotychczas nic nie było wiadomo o takiej formie zachowania się u Astrochelys radiata*U żółwi promienistych istnieje taki sam wzorzec zachowania się, jak u żółwi z Galapagos i także one wykonują tę osobliwą „stójkę”. Przez fonetyczną analogię do terminu imprinting pozwolę sobie zastąpić to trochę filuterne, choć w sumie trafne słowo samodzielnie ukutym terminem „uprising”, czyli wzniesienie lub powstanie (w języku niemieckim Stelzenstellung, czyli „postawa szczudłowa”, jest terminem, który używany jest do określania pozycji, jaką przybierają legwany lądowe z Galapagos, kiedy poddają się podobnemu zabiegowi pielęgnacyjnemu). Pozycja ta umożliwia czyścicielowi dotarcie we wszystkie żółwiowe zakamarki. Cały rytuał trwa zazwyczaj 2 – 5 minut i poddają się mu obydwie płcie. Zwraca tu uwagę kilka istotnych kwestii, które spróbuję szerzej omówić.
Trochę to zastanawia, ponieważ z uwagi na swoją atrakcyjność żółwie te powinny być nieco lepiej poznane. Obecnie posiadam tylko jednego żółwia promienistego, który jest pod moją opieką już od 20 lat. Na początku mierzył zaledwie 9 cm wtedy i otrzymał imię Genezyp – w skrócie Zypcio. Teraz Zypcio waży ponad 7 kilogramów, a jego karapaks mierzy przeszło 33 cm. Wspominam o imieniu, ponieważ żółw na nie reaguje – brzmi to mało prawdopodobnie i jeszcze mniej poważnie, ale spróbuję wyjaśnić to w sposób, który może to uwiarygodnić. Tymczasem czytajmy „imię” jako „sygnał dźwiękowy”. Jestem świadom tego, że żółw nie postrzega „swojego imienia” jako swojego imienia. Ale jestem jednocześnie pewien, że słyszy dźwięki, a ten jeden – czyli nadane mu przeze mnie imię – wyróżnia z pozostałego, wydawanego przeze mnie „słowotoku” – albo też wyławia z ciszy, kiedy wyłącznie nawołuję go jego imieniem.
Posiadałem jeszcze dwa inne żółwie promieniste, które również wykonywały pozycję uprising kiedy dorosły i je również nabyłem je jako osobniki bardzo młode: kilku – kilkunastocentymetrowe. Najpierw zachowanie to pojawiło się u samicy, która, choć była o co najmniej 2-3 lata młodsza od Genezypa, jadła znacznie więcej, rosła szybciej, przez co i szybciej wstąpiła w okres dojrzewania płciowego. Okres ten trwa u żółwi promienistych nie krócej niż 3-4 lata i rozpoczyna się dopiero po 12-15 roku życia, przy długości pancerza 20-23 cm.**
Wraz z osiąganiem tego okresu kolejne osobniki – oba samce – zaczęły prezentować pozycję uprising. Co więcej, wszystkie żółwie dawały się do niego „przyuczać” w sposób nadzwyczaj łatwy. Już przy samicy zauważyłem, że wykonuje tę pozycję ochoczo, i to nie tylko wtedy, gdy jest głaskana po łebku i szyi.
Najbardziej zdumiewający był fakt, że reagowała w ten sposób również na mój głos, a ponieważ często wypowiadałem jej imię w czasie, gdy ją głaskałem, po jakimś okresie zaczęła reagować przede wszystkim na tylko ten jeden sygnał i unosiła pancerz jeszcze zanim zaczynałem ją głaskać. Proces takiego „przyuczania” żółwia do reagowania pozycją uprising na „imię” trwał (było to między 6 a 8 lat temu, więc w szacunkach mogę się nieco mylić) może około kilkunastu tygodni. Potem jednak, nawet po jednokrotnym, wyraźnym wymówieniu imienia żółw prawie od razu unosił pancerz. Czasami przy wymawianiu imienia żółwia zasłaniałem usta, żeby sprawdzić, czy nie reaguje tak na ich ruch lub najpierw pojawiałem się naprzeciw niego i chwilę milczałem, by nie okazało się, że sama moja obecność wystarczy do wywołania pozycji uprising.
Kilka lat temu opowiedziałem o tej obserwacji znajomemu hodowcy żółwi Aleksandrowi Wysoczańskiemu, który – jak się okazało – u swojego żółwia promienistego zaobserwował dokładnie taki sam fenomen. Jego żółw również reagował stójką, gdy usłyszał swoje imię – Aster.
Zachowanie to pojawia się wraz z rozpoczęciem okresu dojrzewania płciowego
Tu można zadać dwa pytania. Pierwsze, to dlaczego zachowanie to jest zsynchronizowane z dojrzewaniem płciowym. Prawdopodobnie, między innymi, dlatego, iż niedojrzały żółw, czyli żółw mały, mógłby zostać zraniony przez swego czyściciela. I może właśnie dlatego niewyrośnięte żółwie nie są jeszcze w to zachowanie wyposażone.
Drugie pytanie to: co wynika z tego, że zachowanie to jest zsynchronizowane z dojrzewaniem płciowym? Bo to raczej nie może być przypadek. Wydaje mi się, że jest ono efektem działania hormonów, które – tak jak hormony płciowe – uaktywniają się przy pewnej wielkości i wieku zwierzęcia. Zachowanie to jest więc wrodzone. Możliwe, że to ten sam hormon (albo ich grupa) wyzwala zarówno dojrzewanie płciowe, jak i pozycję uprising. Warto przy tym spróbować poszukać przykładów innych form zachowań – tego gatunku lub nawet zupełnie innych – i przemyśleć, czy wzorce zachowań seksualnych i symbiotycznych, nie mają wspólnego korzenia.
W rezultacie dojrzewania płciowego spektrum charakterystycznych wzorców zachowań żółwi poszerza się. Prawie jednocześnie pojawiają się zachowania takie jak: rytuał godowy, akt kopulacji, często walki turniejowe, zachowania terytorialne, a u żółwi promienistych, dodatkowo pozycja uprising. Podejrzewam, że za wszystkie te wzorce zachowań odpowiedzialne są męskie hormony płciowe – i to zarówno u samców, jak i u samic. Przybliżę tę kwestię w ostatniej części artykułu.
Żółwie promieniste najprawdopodobniej wytworzyły stereotypowy wzorzec zachowania się (właśnie pozycję uprising) na specyficzny pokaz oraz na specyficzny rodzaj dotyku (czyli na cały initiation display) ich czyścicieli. Żółw demonstruje tę pozycję, kiedy zostanie pogłaskana, poskubana lub lekko podrapana jego głowa, szyja, delikatna skóra u nasady przednich i tylnych kończyn, a także spód oraz wierzch przedniej krawędzi plastronu. Dlaczego, poza częściami miękkimi, jeszcze akurat właśnie przednia krawędź plastronu? Wystarczy wyobrazić sobie ptaka przemykającego pod żółwiem lub siedzącego na przedniej krawędzi plastronu i wykonującego swoje zabiegi. Może jest w tym trochę przesady, ale na podstawie wszystkich tych miejsc „symbiogennych” i reakcji żółwia można by stworzyć omal dokładny wizerunek tajemniczego czyściciela.
Tu jednak najbardziej chyba zdumiewający jest fakt, że wyżej opisane miejsca na ciele i pancerzu żółwia promienistego są nadzwyczaj precyzyjnie umiejscowione i tak wrażliwe, że nawet bardzo lekkie ich dotykanie często od razu powoduje żywiołową
reakcję. Choć słowa tego raczej w poważnej publikacji nie użyłoby się, to ja stanowczo nazwę tę reakcję przyjemnością. Poniekąd tak samo trudno uniknąć określenia namiętność, obserwując gody żółwi.
O tym, jak stałem się symbiontem moich żółwi
Jak to możliwe, że żółw promienisty przekierunkowuje to zachowanie na człowieka, który w żaden sposób nie jest podobny do jego naturalnego czyściciela? Tu właśnie pojawia się miejsce na imprinting.
Zaszedł zbieg okoliczności: bywa, że mamy w zwyczaju głaskać lubiane stworzenie i zwracać się do niego nadanym mu imieniem, często bez względu na to, czy (i jak) zostaniemy zrozumiani. Kiedy to robiłem, z początku nie podejrzewałem nawet, że żółwie promieniste mogą wchodzić w jakikolwiek układ symbiotyczny i wykonują pozycję uprising.
Okazało się jednak, że dla nich obydwa te rodzaje bodźców były tzw. „bodźcami wyzwalającymi” dla wykonania tej pozycji. Jak już wspominałem, chodzi w sumie o trzy rodzaje bodźców: dotykowe (głaskanie po głowie, szyi i przedniej krawędzi plastronu), dźwiękowe (mój głos) oraz wizualne (moja obecność i np. poruszanie dłonią przed głową żółwia). Trudno powstrzymać się od wniosku (oczywiście poddaję tę kwestię dyskusji), że żółw musi otrzymywać do pewnego stopnia analogiczne bodźce na wolności od swojego symbionta. Reagowałby tak więc na taniec i śpiew symbionta (initiation display – bodźce wizualne i dźwiękowe) oraz na jego zabiegi pielęgnacyjne (bodziec dotykowy). Czyściciel musi mieć przecież pewność, że jego demonstracja będzie skuteczna i może właśnie dlatego działa na kilka zmysłów żółwia jednocześnie, czyli na zmysł dotyku, wzroku i słuchu. Na każdą inną postawę zbliżającego się zwierzęcia żółw mógłby zareagować wycofaniem się do pancerza, agresją lub zignorowaniem go. Wzorzec zachowania się ptaszka jest zapewne równie stereotypowy, jak reakcja żółwia na jego pokaz. Wspominałem już też, że żółw promienisty musi być najwidoczniej dosyć wrażliwy na bodźcie dźwiękowe. Niejednokrotnie specjalnie nawoływałem go niezbyt głośno z odległości nawet 1 metra (czasem stojąc tak, żeby tylko widział mnie kątem oka) i zawsze prawie natychmiast reagował, zatrzymując się i unosząc łepek lub nawet wykonując pozycję uprising. Należy więc sądzić, że żółwie (a przynajmniej żółwie promieniste), wbrew opinii, że rejestrują tylko bardzo niskie częstotliwości, najprawdopodobniej słyszą również stosunkowo wysokie i średnie tony, gdyż mały ptak raczej nie śpiewa basem, a głos ludzki obejmuje głównie średnie częstotliwości. Fakt, że w taki sam sposób reaguje na mnie, jak na naturalnego czyściciela, wskazywałby na to, że układ symbiotyczny, jaki nawiązuje – poza tym, że jest trwale, mocno i precyzyjnie zakodowany w genach – posiada również swoją PLASTYCZNOŚĆ i nie jest ściśle zaprogramowany na reakcję na jeden jedyny, niepowtarzalny bodziec (np. na konkretną częstotliwość dźwięku, konkretną melodię, na konkretnego symbionta). Gdy jednak określony sygnał jest powtarzany każdorazowo przy rytuale pielęgnacyjnym, zostaje w takiej formie wpojony i na innego rodzaju sygnały dźwiękowe żółw prawie nie reaguje. Kiedy stając przed żółwiem wymawiam cokolwiek innego, niż jego imię „Zypcio”, zazwyczaj nie wywołuje to reakcji, albo słabą i znacznie mniej zdecydowaną – jakby Genezyp wahał się, czy powinien w tym momencie reagować.
Stopniowo, poprzez z początku zupełnie nieświadome działanie i będący jego skutkiem imprinting, doprowadziłem więc do tego, że sam stałem się symbiontem Genezypa. Do jego „symbiotycznego oprogramowania” wprowadziłem mój wygląd, mój sposób zachowania się, mój sygnał dźwiękowy (może w odczuciu Genezypa to mój „śpiew”) i mój sposób czyszczenia mu skóry, krótko mówiąc: mój initiation display oraz stosowany przeze mnie zabieg pielęgnacyjny.
Stosunkowo niedawno zastąpiłem pieszczoty czyszczeniem skóry żółwia wilgotną gąbką. Dawało to faktycznie efekt pielęgnacyjny, pomimo tego, że Genezyp przez pewien okres przerywał uprising, kiedy próbowałem zmienić sposób wykonywania dotychczasowych zabiegów. Nie jestem już zatem już tylko prowizorycznym symbiontem, ale – o czym może świadczyć przyzwoity stan skóry Genezypa – w niczym nie ustępuję oryginalnemu, choć wciąż osnutemu mgłą tajemnicy, czyścicielowi żółwi promienistych.
Kim może być naturalny symbiont żółwia?
Żółwie z Galapagos są na tyle duże, że ptak wielkości wróbla lub nawet drozda, taki jak zięby Darwina, może bez obaw penetrować ich pachwiny, a i sam żółw nie musi się lękać, że zostanie przez ptaka zraniony. Tymczasem żółwie promieniste, choć nie należą do najmniejszych, są przynajmniej 10-krotnie lżejsze od żółwi słoniowych i wyglądają przy nich jak karzełki. Ptasi symbiont musiałby więc być naprawdę drobnym stworzonkiem. Może być jednak i tak, że symbiont żółwi promienistych już wyginął, a jedynym śladem jaki pozostał po tym, że kiedykolwiek istniał, jest wykonywana przez żółwie pozycja uprising.
Czy taki sam wzorzec zachowania się sugeruje, że żółwie promieniste i słoniowe mogą być krewniakami?
Patrząc na dryf kontynentów na przestrzeni ostatnich dziesiątków milionów lat, trzeba by się cofnąć do głębokiego mezozoiku, żeby znaleźć przynajmniej jeden kawał lądu, na którym mogłyby współwystępować przodkowie żółwi promienistych i słoniowych – że nie wspomnę o tym, iż wyspy Galapagos powstały zaledwie 2 miliony lat temu, oraz że żółwie słoniowe są krewnymi żółwi leśnych (Geochelone denticulata, G.carbonaria), o których nigdy nie słyszałem, aby demonstrowały podobne wzorce zachowań.
Bardziej przemawiające jest wyjaśnienie, że układ symbiotyczny, jaki nawiązują żółwie promieniste i słoniowe ze swoimi czyścicielami, stanowi przypadkową zbieżność cech – klasyczny, ale i zdumiewający przykład konwergencji. Powstanie takiej więzi mogło być spowodowane stosunkowo dużymi rozmiarami żółwi i sprzyjającymi warunkami ekologicznymi, umożliwiającymi zawiązanie trwałej, bezpiecznej symbiozy, czyli występowaniem potencjalnego czyściciela, braku ustawicznego zagrożenia ze strony drapieżników, ograniczonych źródeł pożywienia itd. – a takie oryginalne ekosystemy powstają niejednokrotnie na wyspach. Możliwe, że taki czy inny warunek nie zaistniał dla innych, żyjących współcześnie, dużych gatunków żółwi lądowych i dlatego podobne zachowania u nich nie istnieją, albo po prostu jeszcze nie zostały zaobserwowane lub opisane.
Jak mogła wyewoluować pozycja uprising i sama symbioza?
Ciekawe, czy można wydedukować, w jaki sposób wyewoluowało zachowanie symbiotyczne żółwi promienistych. Nie mogło ono przecież powstać w sposób spontaniczny. Musiało istnieć coś pomiędzy brakiem takiego zachowania w ogóle, a gotową i sprawną symbiozą – swoiste „brakujące ogniwo”, czy wręcz cały ich łańcuch. Czy pośród żółwi współczesnych da się znaleźć jakiś wzorzec zachowania się, który mógłby w konsekwencji doprowadzić do tak precyzyjnie wycyzelowanego układu symbiotycznego? I to nawet, jeśli funkcja takiego zachowania się nie miałaby nic wspólnego z symbiozą? Możliwe, że tak. Bardzo wiele żółwi lądowych wykazuje zachowania terytorialne, jak i zachowania agresywne – i to zarówno wobec intruzów własnego, jak i obcych gatunków. Samiec żółwia mauretańskiego (T. graeca ibera), którego posiadam od wielu lat, kilkakrotnie próbował uderzać pancerzem obwąchującego go psa. Samiec tego samego gatunku, którego widziałem u innego hodowcy, traktował tak znajdujących się na jego wybiegu ludzi. W relacjach z przedstawicielami własnego gatunku (w niewoli także i innych) zdarza się, że rezydent gryzie intruza, kryje go tak, jak samicę (w tym przypadku zdaje się to być – jak i u wielu innych zwierząt – zachowanie podporządkowujące, nie seksualne), uderza o niego przednią krawędzią plastronu o jego pancerz i / lub go taranuje – starając się często najpierw podważyć przeciwnika, a potem, gwałtownie wyprostowując przednie kończyny i przyspieszając kroku, przewrócić go na grzbiet. W omawianym kontekście – czyli w odniesieniu do aktu symbiotycznego, a przede wszystkim do pozycji uprising – najbardziej interesujące są dwa ostatnie wzorce zachowania się – uderzanie i taranowanie. Praktykuje je bardzo wiele żółwi lądowych. U części z nich zachowania te stanowią element rytuału godowego, jak również walk turniejowych, i są zachowaniami najbardziej rzucającymi się w oczy u samców. Niemniej zirytowane samice lub takie, które są w zaawansowanej ciąży, również uderzają pancerzem lub taranują niemal każdego napotkanego żółwia. Kiedy trzymanym u siebie samicom atakowanego w ten sposób żółwia zastępowałem moją dłonią lub stopą, również i na nich wyładowywały swoją agresję. Zachowanie to – wydaje mi się – wywołują u nich męskie hormony płciowe, które wyposażają je w zachowania agresywne, typowe dla samców.
Chodzi tu jednak przede wszystkim o pozycję, jaką żółw przyjmuje przy uderzaniu pancerzem o drugiego żółwia. Unosi się on bowiem na wszystkich łapach, trwa czasem 1 – 5 sekund w tej pozycji, po czym gwałtownie opuszcza się w kierunku celu ataku. Teraz należałoby sobie wyobrazić przodków żółwi promienistych (czy może raczej: żółwi „symbiotycznych”), którzy byli silnie terytorialni i atakowali poprzez unoszenie się na łapach i uderzanie lub taranowanie intruzów – i to nie tylko należących do własnego gatunku – którzy naruszali ich terytorium.
Można podejrzewać, że środowisko, w którym żyli owi przodkowie, nie różniło się zasadniczo od obecnego i było również bardzo surowe, gdyż takie warunki zdają się być swoistym katalizatorem, zmuszającym zwierzęta do korzystania ze wszelkich dostępnych źródeł pokarmu – o czym świadczyłoby pojawienie się ptaka, który postanowił przełamać lęk przed żółwią furią i konsekwentnie wyjadać ze skóry gotującego się do ataku gada kaloryczne pasożyty i resztki pokarmu.
W następnym okresie musiała zajść najbardziej tajemnicza i kluczowa dla omawianej w tym punkcie faza „poskramiania” żółwia przez przyszłego symbionta. Faza uniesienia się żółwia na kończynach tuż przed atakiem była dla ptaka zarazem najdogodniejszą pozycją do wyskubywania pasożytów i oczyszczania skóry.
Żółw musiał w taki czy inny sposób zdać sobie sprawę, że intruz jest niegroźny, a co więcej, że jego zabiegi są dobroczynne. Jeśli brzydzimy się pojęciem przyjemności doznawanej przez gada, to nazwijmy to „stanem ulgi spowodowanej różnicą pomiędzy posiadaniem skórnych pasożytów, a ich nie-posiadaniem”.
I tak, po wielu pokoleniach jego atak rzeczywisty zmienił się jedynie w pozorowany. Można by powiedzieć, że żółw „ugrzązł” w swojej pierwszej fazie ataku, czyli na etapie uniesienia pancerza na wszystkich kończynach. Ów „stan ulgi” doznawany przy zabiegu pielęgnacyjnym, musiał w jakiś sposób działać hamująco, czy raczej „zatrzymywać w pół słowa” powodujące agresję działanie męskich hormonów płciowych, a jednocześnie nie tłumić go całkowicie.
Przypuszczenie, że pozycja uprising wywodzi się z demonstracji siły, jest o tyle prawdopodobne, że zachowania powitalne (czy też zachowania demonstrujące gotowość do takiej czy innej formy pozytywnej interakcji), często wywodzą się ze zrytualizowanych zachowań agresywnych. Stanowią formę ostrzeżenia lub właśnie demonstracji siły, tak jak choćby powitalny uścisk dłoni u ludzi. Jego ostateczne znaczenie jest zupełnie inne, ale wywodzi się on z próby sił, zrytualizowanego pojedynku, groźby ataku.
Podsumowanie
Warto nie tylko dokładnie obserwować, ale i próbować zrozumieć zachowanie się żyjących pod naszą opieką zwierząt, choćby były to stworzenia z pozoru proste, a ich zachowanie – oczywiste. Burzę opisanych w tej historii informacji i spekulacji nieco uporządkowałem w poniższym podsumowaniu:
– Na podstawie podobieństwa do analogicznego wzorca zachowania się u żółwi olbrzymich z Galapagos można uznać, że pozycja uprising wykonywana przez żółwie promieniste stanowi postawę wyjściową do opartego na symbiozie zabiegu pielęgnacyjnego, wykonywanego przez stworzenie, które tutaj wciąż pozostaje anonimowe. Obserwacje, porównania i proste doświadczenia pozwalają jednak przypuszczać, że chodzi tu o małego ptaka.
– Bodziec wyzwalający dla pozycji uprising zdaje się składać z trzech osobnych, ale współdziałających bodźców, które oddziałują na trzy różne narządy zmysłu. Pozycję tę wywołuje każdy rodzaj bodźca z osobna, ale wspólnie wywołują najżywszą reakcję.
– Żółwie promieniste najprawdopodobniej słyszą ludzki głos i określony sygnał dźwiękowy można im wpoić – w wieku, w którym wstępują w okres dojrzewania płciowego – poprzez powtarzanie go podczas zabiegu pielęgnacyjnego. Wpajanie to jest oparte na mechanizmie imprintingu. Ten konkretny sygnał dźwiękowy staje się wtedy jednym z bodźców wyzwalających pozycję uprising.
– Poprzez imprinting zostaje wpojony nie tylko sygnał dźwiękowy, ale i pewnie cała postać symbionta. Żółw promienisty nie potrzebuje więc symbionta wielkości – dajmy na to – sikorki, aby nawiązać układ symbiotyczny. Symbiont może mieć równie dobrze rozmiary człowieka i nie musi to być jeden konkretny osobnik. Żółwie reagują w ten sposób nie tylko na swojego opiekuna.
– Zachowanie symbiotyczne zdaje się być uwarunkowane przez hormony, a ponieważ pojawia się ono wraz z wejściem żółwia w okres dojrzewania płciowego i przypomina pierwszą fazę charakterystycznego dla żółwi lądowych uderzania bądź taranowania, może mieć ono swoje korzenie w zachowaniu terytorialnym, czyli zachowaniu najprawdopodobniej uwarunkowanym przez męskie hormony płciowe.
– Taki sam wzorzec zachowań u żółwi promienistych i żółwi z Galapagos wcale nie musi świadczyć o bliższym pokrewieństwie tych gatunków. Wydaje się, że jest on rezultatem specyficznych warunków ekologicznych, w jakich równolegle obydwa te gatunki się znalazły – interesującym przykładem konwergencji wzorców zachowań, które wyewoluowały równolegle w warunkach wyspowych.
Bardzo możliwe, że nawoływanie żółwia po imieniu, doszukiwanie się na jego ciele stref „symbiogennych” i drażnienie ich, a w końcu udawanie ptaka, jest – w porównaniu z wierzeniami Malgaszów – krokiem w niewłaściwym kierunku. Niech jednak przedstawione tu wnioski, nawet te niesłuszne, służą jako surowiec do dalszych rozważań i zachęta do lepszego i pogłębionego rozumienia zachowań gadów.
Opracowanie i źródła informacji
©2004 Grzegorz Rafałowski
Bibliografia:
Eibl-Eibesfeldt, I. (1988) Galapagos. Arka Noego pośród Pacyfiku. – Wyd. Śląsk, Katowice.
Eibl-Eibesfeldt, I. (1987) Miłość i nienawiść – PWN, Warszawa.
Glass, H. & W.Meuesel (1996) Die Sűßwasserschildkröten Europas – Neue Brehm Bűcherei, Wittenberg-Luthestadt.
Lorenz, K. (1996) Tak zwane zło – PIW, Warszawa.
Bour, R. (2007) The Plowshare Tortoise: Past, Present and uncertain future. – EMYS (1/2007)
*Skończyłem pisać ten artykuł pod koniec roku 2004. W roku 2006 w niemieckim czasopiśmie fachowym DATZ znana para niemieckich hodowców żółwi, Thomas i Sabine Vinke również opisała przedstawiony tutaj wzorzec zachowania się, zaobserwowany u swoich dorosłych żółwi promienistych. Czytałem streszczenie tego artykułu, w którym państwo Vinke opisali to zachowanie jako pozycję, którą samice wykonują przed samcami, aby pobudzić je seksualnie. Następnie samice zachodzą samce od tyłu i je kryją, co podobno również ma wzbudzić w samcach większe pożądanie. Na taką interpretację pozycji uprising istnieje jednak cały szereg zasadniczych kontrargumentów, poczynając od tego, że pozycję tę wykonują również samce i nic na to nie wskazuje, żeby stanowiła element rytuału godowego, prowadzonego przez którąkolwiek z płci. Zachowania godowe żółwi promienistych są zupełnie inne.
Opisany w tym artykule wzorzec zachowania się – jak wykazały niedawne obserwacje Joanny Rek i Aleksandra Koziarskiego w Praskim Zoo – demonstrują również żółwie olbrzymie z Seszeli (Aldabrachelys ssp); więzi oparte na symbiozie demonstruje także szereg gatunków żółwi morskich i prawdopodobnie również najbliższy żyjący krewniak żółwi promienistych Astrochelys ynhiphora;
Podobnym zabiegom pielęgnacyjnym poddają się również pytony siatkowe, a ich czyścicielami są drobne, słodkowodne rybki (scena widziana na filmie przyrodniczym); pośród gadów bardzo dobrze znana też jest relacja symbiotyczna krokodyli nilowych z ptakami, które – gdy krokodyle leżą na brzegu z otwartą paszczą – wydziobują im resztki pokarmu spomiędzy zębów;
**Obserwacje własne 3 osobników i ustne relacje 2 innych hodowców; Aleksander Wysoczański zaobserwował pozycję uprising niedawno również u stosunkowo małych żółwi promienistych;
Niniejszy artykuł ukazał się w wersji skróconej w Magazynie DRACO (1/2006), oraz w niemieckojęzycznym czasopiśmie specjalistycznym EMYS (4/2006)
Liczba wyświetleń: 3981
Niedawno zaobserwowałem układ symbiotyczny między żółwiem ( Ocadia sinensis), a brzankami różowymi (Pethia conchonius). żółw osiada na dnie akwaterrarium, szeroko rozstawia kończyny i pozwala rybom oczyszczać swoją skórę! Nawet udało mi się to nagrać przez chwilę.
https://www.youtube.com/shorts/ZffJkmYzNFo
Podział na strony.