Wskazówki dotyczące zimowania w lodówce żółwi lądowych z basenu Morza Śródziemnego
Szybko nadszedł czas, gdy musiałam się zastanowić nad tym, jaką metodę zimowania chciałabym zastosować u moich dwóch żółwi, które kupiłam w 2002 roku. Doris, mojego pierwszego żółwia, kupiłam w maju w sklepie zoologicznym. Była małą (waga 180g) samicą żółwia obrzeżonego, wyklutym w sierpniu 1997 roku.
W lipcu kupiłam, od prywatnego hodowcy, towarzyszkę dla Doris- samicę Mildred (waga 610g). Mildred również wykluła się w sierpniu 1997 roku, ale była co najmniej trzykrotnie większa od Doris (zał. 1)!
Ponieważ zimy w Wielkiej Brytanii charakteryzują notoryczne znaczne zmiany temperatur na zewnątrz, wydało mi się sensowne, by zimować żółwie w lodówce, gdzie miałabym najlepszą kontrolę temperatury. Postanowiłam spróbować, czytając najpierw różne artykuły, skąd dowiedziałam się jaka jest najlepsza temperatura do zimowania żółwi.
Kupiłam chłodziarkę na napoje, cyfrowy termometr z podwójnym czujnikiem, 2 plastikowe pojemniki z pokrywkami, miękki piasek i ziemię. Umieściłam chłodziarkę w naszym garażu. Umieszczając ruchomy czujnik termometru cyfrowego wewnątrz pustej chłodziarki na napoje (przy zamkniętych drzwiach), spędziłam kilka dni regulując termostat chłodziarki tak aby temperatura nie odchylała się bardziej niż o +/- 2°C od temperatury 5°C. Następnie przygotowałam plastikowe pojemniki. Nawierciłam kilka dziur w pokrywkach. Podłoże przygotowałam mieszając ziemię i miękki piasek w proporcji 50:50, w przybliżeniu. Ponieważ piasek był dość wilgotny, wysuszyłam mieszankę zanim umieściłam ją w pojemnikach. Nie miałam pewności do jakiej głębokości wypełnić pojemniki, ale domyśliłam się, że około 2/3wysokości aby dać możliwość żółwiom zakopania się, jeśli będą tego potrzebowały.
Umieściłam rozdrobniony papier na wierzch substratu i wtedy pojemniki włożyłam do chłodziarki, przeciągając czujnik temperatury przez pokrywkę pojemnika ułożonego na niższym piętrze.
Przez następne kilka dni kontrolowałam i regulowałam termostat, dotąd aż temperatura nie była stabilna, z małymi wahaniami jak poprzednio.
W tym czasie był listopad i żółwie były bez jedzenia od około miesiąca. Ich mieszkanie składa się z plastikowej klatki dla królików (z usuniętą kratą) z wewnętrzną przegrodą, umieszczonej wewnątrz szklarni zawierającej lampy grzewcze i oświetleniowe. Bardzo mały grzejnik na olej, podłączony do termostatu, znajdujący się w środku wewnętrznej klatki zapewnia temperaturę otoczenia w nocy na minimum 12°C.
Mildred była widywana, od czasu do czasu, jak wygrzewa się pod lampami grzewczymi w ciągu dnia, ale Doris pozostawała w środku wewnętrznej klatki rzadko ośmielając się wyjść. Aktywność obu żółwi zmniejszała się z każdym dniem.
4 grudnia umieściłam Doris w niewielkim zagłębieniu, jakie zrobiłam w substracie w plastikowym pojemniku, przykryłam ją rozdrobnionym papierem i zostawiłam ją na noc w klatce. Rano, ponieważ się nie ruszała przykryłam pojemnik pokrywką i przeniosłam ją do chłodziarki. Podobnie, w ciągu kolejnych 2 dni, Mildred również została przeniesiona do pojemnika i zakrytej chłodziarki.
Kontrolowałam maksymalne i minimalne temperatury powietrza wewnątrz chłodziarki i w garażu, przez resztę 14 tygodniowego okresu zimowania.
Na początku kontrolowałam i notowałam temperatury dwa razy w ciągu dnia, zanim nie byłam pewna, że temperatura wewnątrz chłodziarki nie waha się za bardzo. Od tego czasu kontrolowałam temperaturę mniej więcej codziennie, ze szczególnym uwzględnieniem okresów, gdy temperatura na zewnątrz była wyjątkowo niska. Nie musiałam zmieniać ustawień termostatu, które zostały wyregulowane pod koniec przygotowań do zimowania. Ponieważ w garażu znajduje się pralka i dodatkowo wirówko- suszarka (rzadko używana), zmiany temperatur wewnątrz garażu nie zawsze odzwierciedlały zmiany na zewnątrz.
Żółwie sprawdzałam okresowo (na wykresie oznaczone jako ‘Ex’) wyciągając pojemnik z chłodziarki, otwierając pokrywkę, usuwając niewielką ilość rozdrobnionego papieru i delikatnie dotykając przednią łapę lub czubek nosa. Za każdym razem żółwie reagowały natychmiast cofaniem łapy lub głowy(ani razu głowa lub łapy nie były całkowicie wciągane do skorupy). Zauważyłam, że żółwie nigdy nie ruszyły się z miejsca, w którym były umieszczone w substracie i nie kopały w nim. Przy innych okazjach otwierałam na krótko drzwi, by mieć pewność że trochę świeżego powietrza wejdzie do chłodziarki. Nie wiadomo czy jest to konieczne czy też nie.
14 marca wyciągnęłam żółwie z pojemników, zważyłam je i umieściłam pod lampą grzewczą w szklarni. Mildred zaczęła jeść w ciągu 1 godziny, Doris w ciągu 36 godzin. W ciągu kolejnych dni, układ trawienny oraz nerki funkcjonowały wyraźnie. Waga Doris nie zmieniła się od początku zimowania (245g,w lecie maksymalnie 265g) podczas gdy waga Mildred obniżyła się o 25g do 755g (w lecie maksymalnie 780g). Oba żółwie od tego czasu jadły łapczywie i na końcu kolejnego tygodnia Doris przybyło 10g, a Mildred 105g.
Podsumowując, chciałabym powiedzieć, że ta metoda zimowania żółwi jest bardzo udana i stosunkowo łatwa, z pewnością od teraz będę ją stosować. Osiągnęłam cel, by utrzymać temperaturę w czasie zimowania na poziomie 5°C, z wahaniami +/- 2°C. Chociaż część wyposażenia może wydawać się droga, będzie używana przez wiele lat w przyszłości, tak więc początkowy wydatek może być uważany za dobrze wydane pieniądze. W momencie kiedy to piszę, w sierpniu 2003 roku, mamy falę upałów. Bez wątpienia takie temperatury są normalne w lecie dla żółwi lądowych z basenu Morza Śródziemnego. Doris i Mildred są bardzo aktywne, ale najgorętszy czas w ciągu dnia spędzają w cieniu. Nadal przybierają na wadze (zał. 8), Doris waży obecnie 435g, a Mildred 1260g. Doris nie wygląda na ranną po tym jak została wyciągnięta ze swojej klatki przez lisa- ale to już inna historia!
Opracowanie
Oryginalny tekst Kate Bradley, tłumaczenie Marcin Twardosz „Edi”
Liczba wyświetleń: 2427
Zdjęcia poprawić.